czwartek

Moja jest tylko racja i to święta racja

W sieciowym katalogu Blogi Mam zarejestrowałam się w kategorii Ekspert. Jak by nie było, co czworo dzieci to nie jedno. Specjalizacja jest.
Może się więc wydawać, że dla takiej wielodzietnej mamy wychowanie potomstwa to bułka z masłem.
W istocie. Mam kilka opanowanych do perfekcji umiejętności, które zawdzięczam wielokrotnemu macierzyństwu, np.
- zachowywanie zimnej krwi w zdrowiu i w chorobie (ileż to przeżytych nagłych gorączek, chorób zakaźnych, uczuleń i suchych kaszlów!)
-  wykonywanie rozmaitych czynności życiowych jedną ręką (make up, odcedzanie makaronu, mycie okien, odkurzanie, toaleta - czego to się nie robi z dzieckiem na biodrze),
-  ustalanie priorytetów (chociażby w minizakresie: oderwać noworodka od piersi, czy zareagować na rozpaczliwe wołanie dwulatka: kupaaaaa!),
- wywabianie plam,
- odporność na krótki i przerywany sen (po tylu latach wydaje się, że sen właśnie tak wygląda)
- umiejętność bezgłośnego kichania, bo dziecko taki apsik budzi,
- rytualne snucie marzeń o dzieciach grzecznych, porządnych i ułożonych,

 Tyle tylko, że żadna z tych "sztuk" bezpośrednio nie dotyczy wychowania. Umożliwiają tylko funkcjonowanie domu i zachowanie względnego spokoju. Więcej chyba nic.

Paradoksalnie czterokrotne bycie mamą doprowadziło mnie do odkrycia prawdy oczywistej: nie ma uniwersalnego sposobu na wychowanie. Okazało się, że do dzieci nie ma dołączonej instrukcji obsługi. Mało tego - każde z nich guzik od tej samej sprawy ma w innym miejscu, o ile w ogóle go posiada. Ba! Kolejnych dzieci nie da się wychować tak samo, bo zmieniamy się my, współwychowuje rodzeństwo, trafiamy na innych przewodników życiowych, znajdujemy się w innych sytuacjach.

Tak sobie myślę, że macierzyństwo i ojcostwo uczy przede wszystkim pokory i tolerancji. Niejedną lekcję tych cnót trzeba odebrać będąc rodzicem.

  2012

Cichutko głaskać aspiracje i pragnienia zawodowe, żeby nie odzywały się zbyt głośno i często, a najlepiej odeszły od nas wcale.
Przewartościować szary dzień nad splendor i oklaski.
Poczuć gorzki smak impertynencji tych, którzy wiedzą lepiej.
Spłonąć na widok zachowania latorośli i przełykać wstyd o smaku papryczki chili.
Milczeć, gdy tysiące czarnych słów, którym rozum nie udzielił głosu, wisi na krawędzi ust.
Ciągle przekonywać się, że norma jest znacznie szersza i głębsza, niż  sądziliśmy, bo właśnie problem dotknął nas.
Westchnąć, bo nasze dzieci okazują się zwyczajne - jak my - pełne zalet  i wad.

Czasem, niestety, ego bezlitośnie skrzeczy.  Wtedy zdaje mi się, że

Moja jest tylko racja i to święta racja. 
Bo nawet jak jest twoja, to moja jest mojsza, niż twojsza,
 że właśnie moja racja jest racja najmojsza!

To ja  mam czworo dzieci. To ja jestem ekspertem. To ja wiem lepiej.
Cóż...
Te głosy lubi złagodzić modlitwa św. Tomasza z Akwinu:

 Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania wszystkim ścieżek. 

Użycz mi chwalebnego poczucia, że czasami mogę się mylić. 

Serdecznie ją polecam.

Pełny tekst tej modlitwy można znaleźć np. tutaj

P.S.
Ciężko było czytać tego Miłosza przy karmieniu - 800 stron trudno utrzymać jedną ręką. Czasem się nie da.
.

4 komentarze:

  1. bardzo mądry post:)każde dziecko jest inne to prawda.

    OdpowiedzUsuń
  2. do karmienia zdecydowanie lubię czytać mniej stronicowe pozycje, gdyż łatwiej się je trzyma i przewraca strony jedną ręką:)

    OdpowiedzUsuń
  3. zaintrygowałaś mnie odlewaniem makaronu jedną ręką :D
    karmienie UU sprzyja czytaniu! gdzie te czasy gdzie grzeczniutkie dziecię nie próbowało mi odebrać książki?
    modlitwa dodana do zakładek, zaraz obok świętej Rity

    OdpowiedzUsuń
  4. ja też bym chciała taką gromadkę :) dobrze, że jest chociaż jedno :) kocham go nad życie

    OdpowiedzUsuń