czwartek

Dzień dobry. Poproszę jednego losa.

Tak się mówiło w czasach, kiedy obiektem pożądania Polskiej Madonny była zielona woda toaletowa "Basia" w szklanej skręcanej buteleczce i masło solone. Dzieci - jak zawsze - miały swoje pragnienia: kolorowe kulki gum do żucia, chiński piórnik na magnesy, zestaw tęczowych flamastrów albo foliową poduszeczkę pomarańczowej cieczy ze słomką.


   W tamtych latach więzy przyjaźni impregnowane były na długiej przerwie, gdy naślinionym wskazującym palcem wyjadało się z niebieskiego opakowania  mleko w proszku "z darów" albo tzw. "oranżadkę" z maleńkiej papierowej torebki. Taką moc braterstwa miał tylko jeszcze "emitowany dla pracujących w godzinach dopołudniowych" serial Niewolnica Isaura, który oglądaliśmy na lekcjach wraz z panią. Ale to było kilka lat później. 
   Losy - to było naprawdę coś specjalnego! Równie atrakcyjnego jak pojawiający się niekiedy, pokryty papą barakowóz ze strzelnicą, na której można było zdobyć sztuczną gąbkową różyczkę. Po środku szarego blokowiska robotniczego miasteczka stała zielona, okratowana budka z płyty pilśniowej, z francuska nazywana kioskiem. Gdy się stanęło na palcach, można było zobaczyć  trwałą ondulację tęgiej pani, widywanej przez nas także w maglu, która szerokością rozpostartych ramion ogarniała swe gazetowe królestwo, złożone z "Trybuny Ludu", "Wieści" z zieloną czterolistną koniczynką na winiecie, papierosów "Sportów" i pudełeczka z losami właśnie. Miały kształt, nieznanego jeszcze wtedy, listka gumy do żucia i kolor gazet, koło których leżały. Przedsmak hazardu miał ów dreszczyk szczęścia, doznawany w krótkiej chwili, gdy po oderwaniu bocznej banderoli, szukało się numeru losu pośród kolumn cyfr na przyklejonym na kiosku plakacie z wykazem nagród. Najczęściej słychać było zrezygnowane: "Pusty", ale też wszyscy od czasu do czasu wygrywaliśmy to samo - jeszcze jeden los, który znów napełniał nas ułudą na wygranie głównej nagrody - Fiata 126p. Tak... czasem się lepiej łudzić niż budzić.

   Ten sam smaczek czułam teraz. A było to tak.
Żałując, że nie potrafię "śmiać się do rozpuku jelit" - jak napisał wczoraj Antek w zeszycie, za to swoim grymasem zepsułam kilka razy domownikom oglądanie kabaretu oraz oświecona świadomością, że smutek jest grzechem - postanowiłam przemóc w sobie te melancholijno - dekadenckie skłonności. Matka radosna musi być! Żona piękniejsza jest, gdy się uśmiecha! 


    Ale co zrobić z człowiekiem, którego wrażliwość na kawały najstarsza córka podsumowuje jękliwie: "Mamo, ty to tylko "szachuje". Jest to aluzja do śmieszącej mnie anegdoty o Jerzym Bralczyku, który otrzymał zapytanie od słuchacza, czy słowo "szachuje" jest zgodne z polską normą językową. Językoznawca odpowiedział, że owszem znane są takie użycia, ale polszczyzna zna bardziej dyplomatyczne zwroty, np. "Ciszej, panowie".
    Za radą ks. Pawlukiewicza, doszłam do przekonania, że jeśli chcę mieć ubaw po pachy i śmiać się do końca życia, to tylko z samej siebie. Usprawiedliwiwszy się także zasłyszanym argumentem, że każdy twórca musi być trochę bezczelny, zgłosiłam blog do Gali Twórców 2015. Nawet jak to piszę, śmiech mnie ogarnia. 

   W poczytnej powieści, która  mi się nie podobała, "Jedz, módl się i kochaj" było kilka perełek. Jedną z nich był list pisany w myślach do Boga, podpisany przez wszystkich, którzy w tej sprawie by go sygnowali. Był tam m. in.  św. Franciszek z Asyżu i Jan Paweł II. Miałam już taką sprawę. "Podpisało się" ze 200 osób. Została pozytywnie rozpatrzona, więc gorąco polecam.
   Drugą zaś była anegdota o pewnym mężczyźnie, który codziennie modlił się, żeby wygrać na loterii. Po długotrwałych błaganiach usłyszał upragniony głos: "Kup los".
   Nie lubię głosowań, smsów i nagabywań, ale spróbowałam "kupić los".
   Zasady były takie: żeby blog mamaczworga został oceniony, trzeba było przejść głosowanie sms. Z Polski kosztował 1,23 zł. Kwota ta przeznaczona była na bardzo ważny cel: realizację marzeń dzieci z Fundacji Dziecięca Fantazja, które zmagają się z chorobami nieuleczalnymi lub zagrażającymi życiu. Zadanie było karkołomne, bo smsy wyłaniały po 10 blogów z każdej kategorii. Startowało ich ponad 1650 (160 w mojej kategorii).W Świecie Wielkiej Cyfry blog miał nazwę F11238, zdobył 33 głosy, co uplasowało go na 41 miejscu. 
...........................Konkurs Blog Roku:         Styl Życia

     Film Woodego Allena  "Poznasz przystojnego bruneta" również mi się niezbyt podobał. Jednak noszę w pamięci jego urokliwy klimat i ważną konkluzję:
   Tak kończy się opowieść pełna wrzasku i wściekłości, która nic nie znaczy. Chciałoby się zapytać, jak mimo życia pełnego rozterek i cierpienia udaje nam się wytrwać? Cóż... Czasami złudzenie jest najskuteczniejszym z lekarstw.

   
   To, co piszę może też podobać się "niezbyt", albo w ogóle. Może jednak przynieść choćby jeden uśmiech lub głębszy oddech. I właśnie o to chodzi.
   A teraz - jak mówił Leszek z "Daleko od szosy": 
                                                 Dziękuję, przepraszam, do widzenia.

P.S.
Zdjęcia:
1. Bogna czyli neurony lustrzane w praktyce
2. Przyjrzyjcie się, o czym marzy koń spod Chaty za Wsią
3. Ja. Miron Białoszewski rzekłby: "Z boku widziana uroda. Odwrotna urody moda"
4. Pod schroniskiem na Luboniu Wielkim.
5. "Aha, dobrze, tam pójdziemy". Naprawdę - na Rynku w Krakowie przed wystawą plenerową
6. Żenada

5 komentarzy:

  1. Dziękuję za wsparcie:) Wszystkiego dobrego!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapraszam na forum dla kobiet http://mymamy.pl!
    Dołącz do poważnych dyskusji o sprawach kobiet, ciąży, dzieci oraz spraw związanych z rodzicielstwem :-) Forum w pełni moderowane. Polecam i zachęcam do dołączenia do nas!

    Pozdrawiam
    Maja

    OdpowiedzUsuń
  3. Ania czekamy na Twoje wpisy:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmm podziwiam Cię. Nie wiem czy bym dała radę tak, ale też uwielbiam podróże.

    OdpowiedzUsuń