sobota

Jeśli baliście się kiedyś tak bardzo, bardzo że aż strach

Lęk i strach to nie to samo.

Pierwszy paraliżuje mózg. Spowija natrętnymi oparami dotąd, aż zaczynasz w nie wierzyć. Jest długotrwały - smaga tak, aż błogosławisz każdą myśl bez niego.
Prawdziwy lęk jest wtedy, gdy zaczynasz się bać samego siebie.

Strach boli inaczej. Mieszka w sercu. Drży. Zagląda do brzucha. Pyskaty jest - jak każde cierpienie  - wypełniony pretensjami i pytaniami: dlaczego? Łatwiej od niego uciec na chwilę: w poszukiwanie nadziei, w pracę, w krzątaninę.
Prawdziwy strach jest wtedy, kiedy bardzo choruje dziecko.

W tym pierwszym pomagała mi afirmacja bodaj z książki Louise L. Hay, Pokochaj siebie

To są tylko myśli, a myśli można zmienić 

W tym drugim z uporem powtarzam tę:

 Ponad 90 procent naszych lęków dotyczy spraw, które nigdy się nie wydarzą


W jednym z Franklinów pani Sowa tak wyjaśnia Franklinowi jego strach przed dużym Łosiem.

Mały czy duży. Co to za różnica. Każdy się czegoś boi
A Wolna Grupa Bukowina śpiewa:

Każdy dźwiga osobną chandrę. 
Pan nie wierzy? 
A jednak to prawda...



Wypłosz. Spod naszych krzaków.
 Uratowany z badziewia 

Zdjęcie pierwsze: 
Strach antysarenkowy z naszych choinek.


Obydwa strachy zalewam też olejem lnianym, który najserdeczniej w strapieniu polecam.