wtorek

Ten jeż to wcale nie jest żaden jeż

 Mój mały maleńki, czy ty o tym wiesz,
 że ten jeż to wcale nie jest żaden jeż
To śliczny królewicz, co dla jakichś kar, 
w jeża zamieniony został przez zły czar

To słowa kołysanki, której melodię zmyśliłam naprędce, gdy Mania i Ala były jeszcze Biedronkami i Krasnoludkami. W książeczce był wierszyk i ilustracje, trzeba było tylko polulać melodią. Wersja była na tyle udana, że stałą się naszą rodzinną usypianką.

Myślę o słowach tego refrenu, gdy pokłuję się o kolce naszych nastolatek.
 - Ała! Czasami bardzo zaboli! Oprócz kłucia bolesnego promieniującego w kierunku ciemnej gwiazdy serca, w asortymencie są też kłujki drobne, szpile permanentne, ostrza obrazy i piki gniewu oraz ich przyrodnie siostry o niewdzięcznych, chociaż jakże obrazowych, nazwach: pyskowanie, zyganie oraz strzelanie focha.


Gdy dzieci były małe, brałam je na kolana. Pomagało. Teraz - gdy się nie da lub nie można pogłaskać ani słowem ani ręką -  różnie: głuchnę, cierpię okresowo na  Alzchaimera, wspominam siebie w tym wieku, głęboko współczując mojej mojej biednej mamie, przeprowadzam rekolekcje.
Jakoś leci.
Są różne złote myśli spod szyldu "Rodzice nastolatków łączcie się!": Małe dzieci nie dają spać a duże żyć, albo Jeśli masz w domu nastolatka, kup sobie psa, żeby ktoś cieszył się na Twój widok, kiedy wrócisz z pracy.
 Dają jednak wzmocnienie negatywne.


Dlatego wszystkim rodzicom, niezależnie od wieku POCIECH (zwracam uwagę na słowo)  -  polecam niewielką, obsypaną nagrodami, bajkę Katarzyny Kotowskiej "Jeż". To metaforyczna opowieść o adopcji, a zarazem historia, która zdarzyła się naprawdę. Przyda się wszystkim mamom, bo każdy w domu hoduje jeżyka z milutkim króliczym futerkiem, które po kilku latach zamienia się w pancerne kolce.

Za każdym razem, gdy ją czytam  - jak mawia mój teść - skraplają mi się uczucia. Wzrusza w niej wszystko: opowieść, ilustracje autorki, symbole depresji. Ale nade wszystko piękne, niezapomniane myśli.
W głowie mam te, którymi kończy się historia chłopca-jeża:

Leć, synku! Jak to dobrze, że nie boisz się latać"


Gdy ja sama zaczynam przypominać cierpkie jabłko, staram się myśleć, że kolce dzieciom kiedyś odpadną a w ich miejsce wyrosną piękne skrzydła. W zasadzie, jak się dobrze przyjrzeć, to już je widać. Bo  wszystko
to, co rani, splata się z tym wspaniałym: zaśmiewaniem się do łez, wspólną pracą i wykonywaniem domowych obowiązków, czułością i opiekuńczością wobec rodzeństwa, sukcesami tu i tam, 
i tym... "Kocham was" w esemesie z wakacji.



Fot. Chłopak zza Lustra:
1. Bośka
2 i 3 Mania Duża i Mania Mała
4. Na Pochylcach za naszym domem.

Książka do nabycia, np tutaj: Kotowska K., Jeż, Media Rodzina

A teraz trzeba się wziąć w garść i się nie wyryczeć

Marysia (14): - Ale się odstrzeliłaś Bogusiu!
Bogna (1,8): - Pif -paf!

To w tytule - to Antoś (4,9) na podsumowanie długiego wieczoru i własnego zmęczenia.



Powiedzonka dzieci - tyle w nich humoru i błyskotliwości! Funkcjonują w języku rodziny na zasadzie złotych myśli i przywoływane są, kiedy trzeba. Świetnie nadają się do podtrzymania na duchu i rozjaśnienia smutniejszych chwil. Niektóre są wiecznie zielone, inne żółcieją i brązowieją.
Zapisuję je - nierzadko przy pomocy pamięci i rąk dzieci - w notesiku, od którego dawno zgubiła się maleńka kłódeczka. Zakładając go 14 lat temu nie wiedziałam, że wciąż przybywać mi będą dzieci a wraz z nimi słowa, których nie chcę, by zaćmił czas i które potrafią przywołać tyle dobrych wspomnień.

Jak to, gdy dwa lata temu, tak świetnie było nam na wyjeździe ze znajomymi i ich dziećmi. Po pierwszej nocy Antek o świcie nieprzytomny otworzył oczy i upewniał się:

- Tato! Są jeszcze te wakacje?

Albo te w typie purenonsensu:

- Ratunku!!! Widziałam niewidzialnego pająka!!! (Ala, 3)




Marysia, kiedy była trzylatką, chodziła i powtarzała jak mantrę:

- Co by mnie tu pocieszyło? Co by mnie tu pocieszyło?
 Co by mnie tu pocieszyło?

Zadaję sobie czasem to pytanie. Najlepiej - tak jak dziecko - kilkanaście razy. Mądrość pramatki i praojca, która mieszka podobno w każdym z nas, udziela potrzebnej odpowiedzi.

A tak już na marginesie, pamiętajcie, że nie wszystkim się można pocieszyć. Bo:




- Jabłusko to jest na kupkę, a nie na pociesenie...

środa

Wpadnijcie na parę chwil

Są takie miejsca, które dają siłę.
Ten kwiatek, ten kamyk, te chmury. Cień, co łasi się do rozgrzanego muru. Pachnący wiatr, który głaszcze ramiona i nogi. Wszystko to niby dobrze nam znane, ale Tam wygląda jakoś inaczej.

Może dlatego, że w końcu znaleźliśmy czas, żeby na nie popatrzeć.
Może dlatego, że spowite są w magię miejsca.
Może dlatego, że świat ludzi, do których jedziemy - trochę inny od własnego, a zarazem ucieleśniający nasze wewnętrzne tęsknoty.
A z drugiej strony...tak dobrze wrócić potem do siebie. Po to  chyba wyjeżdżamy - żeby na skrzydłach wrócić do swojego gniazda.



Nasz dom zawsze lubił gości. Czasem bywało, że w pokoju z kuchnią, w którym kiedyś mieszkaliśmy, spało 10 osób. Teraz miejsca jest więcej.
Może centrum naszego wszechświata dopiszecie do swoich map pamięci? Do tych miejsc, na których wspomnienie robi się cieplej, gdy w domu i w pracy niepogoda a czasem grzmi?



Ojców i Kraków czeka. My też.
Wpadnijcie na parę chwil  
Zapraszamy

Namiary można znaleźć TUTAJ



Fot. 1. i 3. Chata za Wsią - fot. Chłopak zza Lustra
Fot. 2.  Chata za Wsią - fot. Marek O. - www.fotoproarte.pl