Bogna (1,8): - Pif -paf!
To w tytule - to Antoś (4,9) na podsumowanie długiego wieczoru i własnego zmęczenia.
Powiedzonka dzieci - tyle w nich humoru i błyskotliwości! Funkcjonują w języku rodziny na zasadzie złotych myśli i przywoływane są, kiedy trzeba. Świetnie nadają się do podtrzymania na duchu i rozjaśnienia smutniejszych chwil. Niektóre są wiecznie zielone, inne żółcieją i brązowieją.
Zapisuję je - nierzadko przy pomocy pamięci i rąk dzieci - w notesiku, od którego dawno zgubiła się maleńka kłódeczka. Zakładając go 14 lat temu nie wiedziałam, że wciąż przybywać mi będą dzieci a wraz z nimi słowa, których nie chcę, by zaćmił czas i które potrafią przywołać tyle dobrych wspomnień.
- Tato! Są jeszcze te wakacje?
Albo te w typie purenonsensu:
- Ratunku!!! Widziałam niewidzialnego pająka!!! (Ala, 3)
Marysia, kiedy była trzylatką, chodziła i powtarzała jak mantrę:
- Co by mnie tu pocieszyło? Co by mnie tu pocieszyło?
Co by mnie tu pocieszyło?
Co by mnie tu pocieszyło?
Zadaję sobie czasem to pytanie. Najlepiej - tak jak dziecko - kilkanaście razy. Mądrość pramatki i praojca, która mieszka podobno w każdym z nas, udziela potrzebnej odpowiedzi.
A tak już na marginesie, pamiętajcie, że nie wszystkim się można pocieszyć. Bo:
- Jabłusko to jest na kupkę, a nie na pociesenie...
Oj te maluchy, zawsze coś wymyślą śmiesznego :)
OdpowiedzUsuń