wtorek

A teraz trzeba się wziąć w garść i się nie wyryczeć

Marysia (14): - Ale się odstrzeliłaś Bogusiu!
Bogna (1,8): - Pif -paf!

To w tytule - to Antoś (4,9) na podsumowanie długiego wieczoru i własnego zmęczenia.



Powiedzonka dzieci - tyle w nich humoru i błyskotliwości! Funkcjonują w języku rodziny na zasadzie złotych myśli i przywoływane są, kiedy trzeba. Świetnie nadają się do podtrzymania na duchu i rozjaśnienia smutniejszych chwil. Niektóre są wiecznie zielone, inne żółcieją i brązowieją.
Zapisuję je - nierzadko przy pomocy pamięci i rąk dzieci - w notesiku, od którego dawno zgubiła się maleńka kłódeczka. Zakładając go 14 lat temu nie wiedziałam, że wciąż przybywać mi będą dzieci a wraz z nimi słowa, których nie chcę, by zaćmił czas i które potrafią przywołać tyle dobrych wspomnień.

Jak to, gdy dwa lata temu, tak świetnie było nam na wyjeździe ze znajomymi i ich dziećmi. Po pierwszej nocy Antek o świcie nieprzytomny otworzył oczy i upewniał się:

- Tato! Są jeszcze te wakacje?

Albo te w typie purenonsensu:

- Ratunku!!! Widziałam niewidzialnego pająka!!! (Ala, 3)




Marysia, kiedy była trzylatką, chodziła i powtarzała jak mantrę:

- Co by mnie tu pocieszyło? Co by mnie tu pocieszyło?
 Co by mnie tu pocieszyło?

Zadaję sobie czasem to pytanie. Najlepiej - tak jak dziecko - kilkanaście razy. Mądrość pramatki i praojca, która mieszka podobno w każdym z nas, udziela potrzebnej odpowiedzi.

A tak już na marginesie, pamiętajcie, że nie wszystkim się można pocieszyć. Bo:




- Jabłusko to jest na kupkę, a nie na pociesenie...

1 komentarz: