poniedziałek

Raz na wozie, raz w nawozie

Kiedyś upominałam Alę.  Po raz tysięczny może. Padło więc sakramentalne: "Ile razy ci to mam powtarzać!". Sprawa dotyczyła sprzątania ubrań, albo odniesienia talerza ze stołu, a może wykonywania ćwiczeń. Zwyczajnie - jak u wszystkich. A że czara goryczy akuratnie się przelała, poczułam się rozczarowana po koniuszki palców.  Do Chłopaka zza Lustra marudzę, że  siły już nie mam i że to wszystko chyba bez sensu jest, bo efektów ani widu ani słychu.
 A on rzekł:
Wszystko rodzi się w bólu.
Poczekaj.

Każdego chyba dotyka syndrom rodzicielskiego wypalenia. Czasem aż ręce opadają, że tylko siąść i płakać. Rezygnacja, bezsilność, brak wiary i pomysłów - spotykają częściej lub rzadziej, ale spotykają. Mnie też. W takich chwilach mawiam, że najlepiej idzie mi wychowywanie dzieci cudzych. Z własnymi gorzej. Jakaś inna zrezygnowana matka mówiła: Ja to już powinnam rentę dostać za to jego wychowanie.

Tak. Rodzicielstwo jest trudne, a nasze umiejętności oparte na intuicji i doświadczeniach wyniesionych z rodzinnych domów, a w lepszych przypadkach wzbogacone modnymi poradnikami, których wartość zrewiduje czas i kolejne teorie wydane na błyszczącym papierze - poddawane są nieustającej weryfikacji.

Tymczasem już  starożytni uspokajali:
 
Per aspera ad astra
- Przez ciernie do gwiazd
A więc, gdy nadejdzie ta chwila, w której zaczyna się wydawać, że wszystkich dzieci są lepsze (szybciej zasypiają, mniej płaczą, sa bardziej samodzielne, bardziej sumienne, więcej pomagają, są bardziej pomysłowe itp.) przypomnę sobie, że

Każdy miewa czasem takie dni, w których trawa u innych wydaje mu się bardziej zielona.


8 komentarzy:

  1. Dajemy dzieciom tyle, ile możemy. Każdy ma gorsze dni, ale mimo to staramy się dać z siebie wszystko, bo wiemy, że to się opłaci, nawet jeśli na efekty trzeba czekać. W końcu to nie tylko dla dobra naszych dzieci, ale też przyszłych wnuków, a może i społeczeństwa :-)
    Jak czasem mam trudną chwilę mówię sobie: "Jutro będzie lepiej" i... zazwyczaj tak jest.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Na dziś dzień napiszę tylko "Amen"
    i wracam tulić kwilącego Ignacego mieszając drugą ręką zupę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj Ignacy - Już Nie Brzuszkowcu!
    Niech kocha Cię Świat!
    Weci- gratulacje! Bardzo radosna ta wieść.
    Dzięki.

    OdpowiedzUsuń
  4. "zwariuję i stanę na głowie zjem berło i zacznę kicać..." ja tak śpiewam jak mnie ogarnia niemoc (to z "Króla Bóla" ) ale zdarzyło mi się też płakać z bezsilności :( niestety.
    Czasem też korzystam z rady umieszczonej na samym końcu jednej książki o wychowaniu dzieci "... i módl się o cierpliwość" :))
    ściskam mocno Dzielną Mamę
    ms

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja czulam takie zrezygnowanie podczas uczenia samodzielnego usypiania naszego malego syneczka. Teraz jest juz coraz lepiej. Czasem ma sie wszystkiego dosc, ale moim zdaniem jest to wylacznie skutkiem zmeczenia. Nie ma to jak przespana noc i chwila dla siebie. Pozdrawiam Cie kochana serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. " Ile razy mam Ci tłumaczyć" to ja z wczoraj, kiedy usiłowałam wytłumaczyc synowi, że nie powinen rzucać piłką w pokoju... Czasem człowiek ma dość, ale potem przychodzi nowy dzień:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja do starszej corki: ile razy mam ci to powtarzac? kiedy ty sie w koncu wychowasz?
    SC: nie wiem, moze jutro? moze w srode?
    :D

    OdpowiedzUsuń